Szukaj na tym blogu

Obserwatorzy

"Trzech panów w łodce" ["Syzyfowe prace 3]

System oświaty w Polsce od bardzo dawna nie budzi entuzjazmu. Odkąd pamiętam zarzuca mu się, że jest skostniały, przeładowany i archaiczny, że ma się nijak do rzeczywistości za oknem. Trudno się z tym nie zgodzić, tym bardziej jeśli hobbystycznie siedzi się w najnowszych publikacjach z dziedziny zarządzania i czyta raporty dotyczące tendencji w rozwoju świata. Z tym większym zadziwieniem przyglądam się temu, co wymyśla MEN. Jeśli miałabym to zwizualizować, to "trzech panów w łódce, nie licząc psa" usiłuje kijem zawrócić Wisłę. Świat sobie, a oni z uporem maniaka pod prąd ku temu, co minęło bezpowrotnie. Czasem tak się zastanawiam, że może warto byłoby im krzyknąć na tę łódkę, że to Eldorado, to nie w tym kierunku. Wydaje się, że zajęci zaklinaniem rzeczywistości nie dostrzegają, że nawet najśmielsze wizje futurystyczne nie przewidują opcji życia w przyszłości z wiedzą i mentalnością ludzi średniowiecza. Czym się kończy taki mariaż, można prześledzić we francuskich komedyjkach. 
Obserwując tę edukacyjną groteskę, staram się zachować resztki rozsądku i mimo wszystko uczyć ludzi tego, co pozwoli im przeżyć jutro. Trudno byłoby dziś przetrwać w Krzemowej Dolinie, umiejąc tylko doskonale polować na mamuty i krzesać ogień. Dlatego właśnie postanowiłam wykorzystać "Syzyfowe prace", by pokazać uczniom, jak ważne w życiu jest krytyczne myślenie.

Szkoła dawniej, szkoła dziś
Lekcję zaczęliśmy od przyjrzenia się  temu, jak w powieści opisana jest szkoła. Podzieliłam uczniów na grupy w Teamsach i poprosiłam o to, aby zapisali, czego dowiedzieli się z powieści o edukacji w XIX w. Tak wyglądała praca jednego z zespołów:

 
Po pracy w grupach wspólnie przedyskutowaliśmy wyniki. Uczniowie wskazali na elementy różniące szkołę w XIX w. i tę współczesną, ale znaleźli też kilka cech, które nadal są obecne w naszej rzeczywistości. Wskazali m.in. na to, że:
  • nadal są kary;
  • uczniowie i niektórzy nauczyciele się boją;
  • dużo jest uczenia się na pamięć;
  • najczęściej pracują siedząc przodem do tablicy w ławkach;
  • bogatsi mogą wybrać naukę prywatną;
  • niektórzy uczniowie są faworyzowani przez nauczycieli;
  • uczniowie mają mały wpływ na decyzje podejmowane w szkole;
  • podobny był system nauki (szkoła elementarna, średniego szczebla, wyższa);
 Piramida
Następnie wspólnie odtworzyliśmy budowę systemu oświaty w XIX w. i narysowaliśmy go w formie piramidy. Uczniowie zauważyli, że na ten 
rysunek z powodzeniem mógłby opisywać współczesną szkołę. Wskazali, że dużą różnicą miedzy systemem z XIX w. a obecnym jest to, że rodzice mają pewien wpływ na szkołę oraz edukację i wychowanie swoich dzieci. Dzieci dostrzegły, że fakt, iż Marcinek mieszkał w szkole, a później na stancji, miał duży wpływ na jego postawę. Będąc daleko od rodziców, był bardziej podatny na rusyfikację. 
Bardzo ciekawie wyszła nam też kwestia nauczycieli. Kiedy zasugerowałam, że na współczesnym schemacie chyba powinno się ich wszystkich umieścić na jednym poziomie, usłyszałam, że absolutnie nie. Uczniowie podzielili nauczycieli na "zwykłych" i "nietypowych". Tych "zwykłych" umieścili wyżej, jako tych bardziej skłonnych realizować narzucane pomysły, a tych nietypowych bliżej siebie, bo "są po stronie ucznia i fajnie uczą".
Uczniowie analizując system oświaty w XIX w. zauważyli, że bardzo sprzyjał on rusyfikacji. Młodzi Polacy uczyli się dokładnie tego, czego chcieli zaborcy, mieli ograniczone możliwości weryfikacji przekazywanej wiedzy, z daleka od rodzin łatwiej ulegali wpływom nauczycieli. Zapytałam uczniów, czego taka szkoła uczyła? Wymienili m.in. systematyczność, posłuszeństwo, indywidualną pracę, działanie wg poleceń i instrukcji. Wyjaśniliśmy sobie, skąd wziął się taki model szkolnictwa i czemu miał służyć. 
Uczniowie zauważyli, że dziś potrzeby ludzi są inne, a szkoła nadal działa bardzo podobnie jak ta w XIX w. i może być narzędziem przekazywania konkretnej wizji świata. Zapytałam, co by było, gdyby to w dzisiejszych czasach wykorzystano system edukacji w celu zrusyfikowania młodzieży. Czy to byłoby łatwiejsze czy trudniejsze niż w czasach Marcina?
Uczniowie zauważyli, że są w lepszej sytuacji niż bohaterowie powieści. Przede wszystkim mają dostęp do różnych źródeł wiedzy i dlatego trudniej jest wmówić im konkretną interpretację świata. Ucieszyło mnie, że zwrócili uwagę na to, że weryfikacja informacji jest ważna i trzeba analizować różne dane, które są nam podawane. I tu pojawił się bardzo ciekawy głos jednej z uczennic, która powiedziała, że wcale nie jest przekonana, że dziś byłoby trudniej zrusyfikować uczniów. Zwróciła uwagę na fakt, że jesteśmy bombardowani informacjami ze wszystkich stron i po prostu nam się nie chce wszystkiego sprawdzać i analizować. Zwłaszcza, jeśli nie są to sprawy, które dotyczą nas personalnie. Coraz częściej dajemy się przecież nabierać na fake newsy. Wypowiedź ta wprowadziła wśród uczniów pewien niepokój i pobudziła je do dyskusji.

Szkoła a życie
Kolejnym etapem było wyświetlenie uczniom takiej oto ilustracji:


Zapytałam uczniów, czy model pruski rozwija  umiejętności wskazane przez Światowe Forum Ekonomiczne. Uczniowie wskazywali konkretne zajęcia i metody, które wspierają takie kompetencje, ale ogólna refleksja była raczej niezbyt wesoła. 
Zaproponowałam uczniom zadanie domowe, które polegało na tym, aby zastanowili się i odpowiedzieli na pytanie, czy lata nauki w systemie pruskim są stracone. Poprosiłam, aby przed wykonaniem tego zadania obejrzeli filmik "Kropki" Włodka Markowicza



Kiedy następnego dnia czytałam wypowiedzi uczniów zamieszczone w portfolio, wiedziałam już, że się udało! Za kilka miesięcy wypuszczę w świat refleksyjnych, myślących młodych ludzi. Uczniowie pisali o tym, że szkoła nie pomogła im w zdobyciu wielu kompetencji, które będą im potrzebne. Wspominali o małej liczbie wyzwań, zajęć problemowych, projektów i prac w grupie, o represyjnym systemie weryfikowania wiedzy i ocenach, które nic im nie mówią o osiągniętym poziomie. Najfajniejsze dla mnie było jednak to, że nikt z nich nie uważał lat nauki w obowiązującym systemie za stracone. Wskazywali różne korzyści - podstawowe umiejętności [czytanie, pisanie, liczenie], dużą wiedzę ogólną, którą zyskali, spotkania z różnymi nauczycielami i poznawanie ich poglądów. Mnie najbardziej jednak wzruszyła pewna konkluzja, która pojawiła się mniej więcej w połowie wypowiedzi. Uczniowie pisali, że to, czy lata nauki są stracone czy nie, zależy tylko od nich samych, od tego, co dalej zrobią ze swoją wiedzą.

Kiedy później myślałam sobie o tej lekcji, doszłam do wniosku, że nie była jakoś super zorganizowana - żadnych "wodotrysków", narzędzi TIK, ćwiczeń, prezentacji. Dużo dyskusji i poszukiwań odpowiedzi. Ciekawa jestem, czy "panowie w łódce", wpisując "Syzyfowe prace" na listę lektur przewidzieli, w jakich kontekstach można ten utwór omawiać? Czy dostrzegają pod płaszczykiem patriotycznych uniesień, powieść o buncie przeciwko systemowi, podręcznik, na którym można nauczyć się wychwytywać komunikaty manipulacyjne, książkę pobudzającą krytyczne myślenie? Pozostawię swoje pytania na poziomie retorycznym. Niech sobie nadal wiosłują pod prąd i plotą o wychowaniu w imię  dziwnie rozumianych wartości. A ja będę te ich pomysły realizować, ze stoickim spokojem doszukując się kontekstów, otwierających świat, który "panowie w łódce" usiłują zamknąć.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz